ArtykułyGMOSłownikPracaStudiaForum
Aktualności:Organizmy transgeniczne, GMOKlonowanieKomórki macierzysteNowotwory, rakWirusologia, HIV, AIDSGenetykaMedycyna i fizjologiaAktualności biotechnologiczneBiobiznes

Jak rzetelnie informować o GMO?

Referat przedstawiony na konferencji: "Czy chcemy żyć z GMO? Aspekty gospodarcze, ekologiczne i etyczne stosowania produktów GMO." - marzec 2004

Problem organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) od dawna nie jest już tylko sprawą naukowców. Jednak mimo, że GMO rosną na milionach hektarów pól i są powszechnie stosowane w farmacji oraz produkcji żywności, to inżynieria genetyczna budzi wiele kontrowersji. Debata na temat zastosowań inżynierii genetycznej trwa nie tylko w Europie - narasta również w “pro-genetycznie” nastawionej Ameryce Północnej. Sęk w tym, że najczęściej nie jest prowadzona w prawidłowy sposób.

Na użytek tego artykułu przyjmijmy definicję, że organizmy modyfikowane genetycznie to rośliny, zwierzęta i drobnoustroje, których DNA zostało celowo zmienione przez człowieka metodami inżynierii genetycznej. Takie twory nazywane są organizmami transgenicznymi, lub GMO - od angielskiego terminu Genetically Modified Organism. Ta krótka definicja skrywa ogrom wątpliwości i sporów dotyczących zastosowań inżynierii genetycznej. Zwolennicy uważają, że można w ten sposób np. poprawić właściwości hodowlanych roślin i zwierząt i wytwarzanej z nich żywności. Przy użyciu zmienionych genetycznie organizmów można też produkować leki i niszczyć szkodliwe odpady. Przeciwnicy są zdania, że nie znając skutków manipulacji genetycznych stwarza się zagrożenie dla przyszłych pokoleń. Ludzie mogą stracić kontrolę nad GMO wprowadzonymi do środowiska. Istnieje obawa, że zmieniona genetycznie żywność może wywoływać alergie i inne, nieznane jeszcze skutki dla ludzkiego zdrowia.

Kto ma rację? Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie nie wysłuchawszy argumentów obu stron. Niestety, przedstawiciele różnych środowisk zajmujący się kwestią GMO – m.in. ekolodzy, genetycy, producenci żywności i konsumenci rzadko dyskutują ze sobą nawzajem. Zazwyczaj ograniczają się do rozmów we własnych kręgach i specjalistycznych, branżowych publikacji. Prowadzi to do nieporozumień, błędnej interpretacji stanowiska drugiej strony i wzajemnej niechęci.

Co o GMO sądzą Polacy?

Taki stan rzeczy przekłada się na społeczny odbiór współczesnej biotechnologii. Sondaże opinii publicznej pokazują skalę problemu i aspekty dyskusji o inżynierii genetycznej wymagające najpilniejszej poprawy. Ostatnie badania tego typu na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków przeprowadziło latem 2003 r. Centrum Badania Opinii Społecznej na zlecenie Instytutu na rzecz Ekorozwoju - organizacji pozarządowej z Warszawy. Wyniki sondażu sugerują, że GMO nie są wcale zagadnieniem abstrakcyjnym - słyszało o nich ponad 90% ankietowanych. Ogromna większość z nich jako źródło informacji na ten temat wymienia środki masowego przekazu - telewizję, radio i prasę. Zaledwie 8% dowiedziało się o inżynierii genetycznej w szkole lub na uczelni. Te wyniki wskazują na ogromną rolę mediów w kształtowaniu świadomości odbiorców w zakresie biotechnologii, a co za tym idzie - na znaczną odpowiedzialność spoczywającą na dziennikarzach i konieczność ścisłej z nimi współpracy pozostałych zainteresowanych stron dialogu. Zdecydowanie niewystarczająca wydaje się rola palcówek edukacyjnych - których zadaniem jest przecież dostarczanie rzetelnej wiedzy o świecie.

Niestety, radość z rozpowszechnionej świadomości problemu biotechnologii zostaje natychmiast zaburzona jakością tej wiedzy. Na pytanie "Czy w Polsce są już dostępne artykuły wytworzone przy użyciu metod inżynierii genetycznej" twierdząco odpowiada 42% respondentów, 39% nie ma zdania, a 19% uważa błędnie, że nie. Cóż, nic dziwnego, skoro w odpowiedzi na inne pytanie ponad 80% ankietowanych przyznaje, że informacje o GMO docierające do społeczeństwa nie zawsze są zrozumiałe. Być może to właśnie brak zrozumiałej informacji jest przyczyna braku zaufania do inżynierii genetycznej i systemu kontroli. Ponad 60% badanych uważa, że polski rynek jest źle chroniony przed niekontrolowana obecnością GMO, a pięć razy mniej osób jest przeciwnego zdania.
A co Polacy sądzą o samym zjawisku modyfikacji genetycznych? W jednym z pytań sondażu ankietowani byli proszeni o wybranie z listy naprzemiennie wymienianych możliwych korzyści i zagrożeń tych opinii o badaniach nad GMO, z którymi się zgadzają. Wśród trzech najczęściej wymienianych opinii, pojawiających się dwukrotnie częściej, niż pozostałe, znalazły się stwierdzenia, że jest to: niebezpieczna ingerencja w przyrodę (48%), ryzyko wywołania niekontrolowanych zmian genetycznych u człowieka (43%) oraz groźba pojawienia się u ludzi nowych chorób i alergii (40%). Dopiero czwarta spośród najczęściej wybieranych odpowiedzi mówiła o korzyściach z GMO: 23% osób uważa, że są one szansą na zwalczenie wielu chorób trapiących ludzkość. Gdyby jednak uspokoić obawy konsumentów dotyczące poszczególnych zagrożeń, wielu z nich deklaruje gotowość kupowania produktów transgenicznych. Ponad połowę uspokoiłby atest informujący o nieszkodliwości dla zdrowia, a ok. 35% - o bezpieczeństwie dla środowiska. Jednak jedna trzecia ankietowanych nie kupiłaby produktu GMO pod żadnym warunkiem.

Lęk przed nieznanym

Powyższy sondaż (wraz z kilkoma innymi, które zostały przeprowadzone w Polsce i krajach Europy) pozwala postawić diagnozę obecnego stanu świadomości społecznej w zakresie modyfikacji genetycznych. Umożliwia także refleksję nad przyczynami obecnego stanu rzeczy. Wydaje się, że jest ich dość wiele, przy czym wiele z nich pokrywa się i wzajemnie na siebie wpływa. Jednym z najważniejszych problemów inżynierii genetycznej jest bez wątpienia zasygnalizowany już problem z przekazem informacji.
Inżynieria genetyczna jest dziedziną niezwykle młodą a jednocześnie bardzo zaawansowaną. Posługuje się niezwykle hermetycznym językiem, a badania prowadzone w laboratoriach genetyków są niezrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy. Trudno się dziwić, że reakcją na informacje dotyczące GMO nierzadko jest lęk i niechęć - przed nieznanym i niezrozumiałym. Popularyzatorów nauki nie ma zbyt wielu - to jeden ze skutków ubocznych specjalizacji. Trudno być wybitnym uczonym, a jednocześnie przystępnie i ciekawie mówić o swojej dziedzinie. W Polsce sytuacja jest tym trudniejsza, że popularyzacja nauki nie tylko nie pomaga w karierze uczonego, ale wręcz mu przeszkadza - np. zabierając czas potrzebny na przygotowanie "prawdziwych", poważnych publikacji koniecznych do naukowego awansu.
W efekcie do opinii publicznej trafiają informacje przygotowywane przez skrajne strony debaty - zdecydowanych zwolenników zastosowań biotechnologii lub jej zdecydowanych przeciwników. Są oni najaktywniejsi w kontaktach z dziennikarzami, wzmacniając jeszcze tendencję mediów do popadania w skrajności. Nic dziwnego, że GMO są później ukazywane albo jako zbawienie dla ludzkości albo jako jej największe zagrożenie.

Biotechnologia: kwintesencja globalizacji

Racjonalną dyskusję o modyfikacjach genetycznych utrudnia fakt, że kwestia GMO wpisuje się w szerszy kontekst debaty na temat globalizacji. Obecnie nad niemal całością transgenicznego materiału siewnego na świecie kontrolę sprawują cztery międzynarodowe koncerny. Obawy przed monopolem tych firm i ogólnie - malejącym znaczeniem poszczególnych państw wobec rosnącej roli biznesu również wpływają na dyskusję o GMO. Od merytorycznych aspektów debaty odwraca uwagę fakt, że konflikt między zwolennikami a przeciwnikami stosowania inżynierii genetycznej zarysowany jest na osi Europa – Stany Zjednoczone. Oznacza to “skażenie” dyskusji tradycyjną rywalizacją tych dwóch wielkich ośrodków kulturalnych, gospodarczych i politycznych. To także wnosi do problematyki zastosowań biotechnologii echa konfliktu "państwa bogate-państwa biedne". Konsekwencje tych problemów, czy kontrowersji widoczne są nie tylko w odbiorze społecznym GMO, ale także na polu stosunków międzynarodowych. Nadal trwa europejsko-amerykański spór o biotechnologię na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO). Zaangażowane są w niego także inne państwa członkowskie tej organizacji.

Transgeniczna wściekła krowa

Listę czynników wpływających na odbiór społeczny GMO można by jeszcze wydłużyć o wiele pozycji. Duże znaczenie mogą np. odgrywać negatywne doświadczenia z chorobą "szalonych krów". Merytorycznie kwestie BSE i organizmów modyfikowanych nie mają wiele wspólnego. Ale w odbiorze społecznym znajdują się na jednej półce. Obie są efektem zastosowań współczesnej wiedzy i obie są trudne do ogarnięcia przez przeciętnego obywatela. Na Wyspach Brytyjskich, gdzie opozycja wobec GMO jest chyba najsilniejsza, eksperci rządowi i politycy zapewniali, że problem BSE praktycznie nie istnieje, a już na pewno nigdy nie będzie stanowił zagrożenia dla ludzi. Historia szybko i bardzo boleśnie zweryfikowała te deklaracje. Czy można się dziwić niechętnym reakcjom konsumentów, gdy teraz słyszą o absolutnym bezpieczeństwie GMO?
Nie bez znaczenia dla obecnej opinii społeczeństwa o GMO jest fakt, że masowy kontakt z produktami inżynierii genetycznej rozpoczął się od żywności. I to na dodatek modyfikowanej w sposób, który nie przynosi bezpośredniej korzyści konsumentowi. Żywność jest niesłychanie złożonym problemem: zdrowotnym, ekonomicznym, czy kulturowym. Jeśli na ten teren wkraczamy z nową i niezrozumiałą technologią - można spodziewać się sprzeciwu. Wszystkie analizy wykazują zdecydowanie większą akceptację dla transgenicznych produktów przemysłowych i leków, niż dla modyfikowanej żywności.

Debata na manowcach

Konsekwencją źle prowadzonej debaty o GMO nie będą jedynie mniejsze zyski koncernów biotechnologicznych. W powodzi demagogii mogą pozostać niezauważone kwestie, którym rzeczywiście warto by poświęcić uwagę, chcąc bezpiecznie korzystać z osiągnięć inżynierii genetycznej. A pytań, które warto zadać jest wiele, np. o wpływ transgenicznych zwierząt (m.in. łososi czy pstrągów o przyspieszonym wzroście i dojrzewaniu) na dzikie populacje tych gatunków. Albo o konsekwencje uprawy transgenicznych roślin, wytwarzających toksynę Bt na ekosystemy glebowe. Czy wreszcie o możliwość kontroli nad niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się GMO w środowisku. Obecność fragmentów DNA używanych w procedurze modyfikacji genetycznej stwierdzono np. w Meksyku u dzikich roślin spokrewnionych z kukurydzą. Najnowsze badania przeprowadzone w dwóch niezależnych laboratoriach na zlecenie organizacji "Union for Concerned Scientists" wykazały, że wśród ziaren tradycyjnych odmian rzepaku, kukurydzy i soi w USA ponad połowa z próbek zawierała około 1 procenta ziaren zmodyfikowanych genetycznie.

Którędy droga?

Chcąc wyrwać się z "informacyjnego pata", z którym mamy do czynienia w przypadku dyskusji o GMO nie można oczywiście poprzestać na narzekaniu Czy jednak rzetelny dialog o GMO z poszanowaniem racji i potrzeb wszystkich zainteresowanych stron jest możliwy? Jest - i są tego pierwsze, nieliczne jeszcze przykłady.
Autor tego artykułu miał okazję uczestniczyć w debatach przedstawicieli najbardziej zagorzałych zwolenników GMO i ich gorących przeciwników na forum międzynarodowym, oraz współorganizować takie spotkania w Polsce. Amerykańska organizacja "The German Marshall Fund", zajmująca się wspieraniem dialogu między Europą a Stanami Zjednoczonymi na przełomie lat 2000/2001 realizowała projekt poświęcony zastosowaniom biotechnologii w rolnictwie. Składał się on z serii warsztatów odbywających się na zmianę w USA i Europie, w których uczestniczyli m.in. naukowcy, przedstawiciele Komisji Europejskiej i rządowych agencji amerykańskich, członkowie organizacji ekologicznych i konsumenckich oraz pracownicy międzynarodowych koncernów biotechnologicznych. Podczas kolejnych sesji, w niewielkiej, dwudziestoosobowej grupie omawiali m.in. aspekty ekologiczne, prawne i zdrowotne zastosowań inżynierii genetycznej. Dyskutowali zażarcie, nie zgadzali się w wielu kwestiach - ale ROZMAWIALI. Mogli poznać "z pierwszej ręki" racje swych oponentów, zastanowić się nad ich motywami i przekonać, że za daną opcją stoi człowiek, z którym można polemizować, a nawet uzgodnić pewne stanowisko.
Podobne spotkania organizowała m.in. grupa ds. społecznego odbioru biotechnologii przy European Federation of Biotechnology. Z jednej strony uczestniczyli w nich wysocy rangą pracownicy firm Monsanto i Aventis, a z drugiej – członkowie organizacji Greenpeace i Friends of the Earth.
Debaty tego typu miały miejsce także w Polsce. W latach 2001-2003 Instytut na rzecz Ekorozwoju i Fundacja na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa zorganizowały serię spotkań przedstawicieli różnych środowisk - naukowców różnych specjalności (np. genetyków, przyrodników, filozofów), działaczy organizacji ekologicznych i konsumenckich, przedstawicieli organizacji rolniczych i lokalnych władz w kilku miastach Polski. Kilkugodzinne, zamknięte spotkania ekspertów udowodniły, że po odrzuceniu stereotypów dotyczących oponentów możliwe jest twórcze współdziałanie - np. stworzenie listy zagadnień wymagających dokładniejszej analizy, czy przygotowanie dalszych wspólnych spotkań. Ponieważ każdej z takich "sesji profesjonalistów" towarzyszyła wieczorna debata otwarta dla publiczności, można było się przekonać, że zainteresowanie przeciętnego konsumenta tą tematyką jest naprawdę duże.
Równolegle warto pamiętać, że przyszłość dyskusji o GMO nie spoczywa w rękach przedstawicieli biznesu, ani organizacji ekologicznych. Odpowiedzi o bezpieczeństwo i celowość modyfikacji genetycznych muszą szukać naukowcy. Dlatego duże znaczenie ma odpowiednie przygotowanie uczonych do publicznego dialogu w tym zakresie. Niezwykle pomocne mogą tu być imprezy w rodzaju festiwalów nauki, czy innych otwartych spotkań uczonych z publicznością. Dla naukowców jest to doskonała okazja, by doskonalić umiejętność przystępnego mówienia o swojej pracy. Po reakcjach publiczności mogą oni od razu poznać, czy to, co chcieli przekazać jest zrozumiałe i ciekawe. Z kolei odwiedzający tego typu naukowe spotkania nabierają zaufania do uczonych, widząc, że starają się odpowiedzieć na wątpliwości niespecjalistów.
Oczywiście nie każdy wybitny uczony musi mieć talent popularyzatora. Może więc nadszedł już czas, by na uczelniach i w instytutach badawczych pojawiły się jednostki profesjonalnie zajmujące się tłumaczeniem zaawansowanych osiągnięć badaczy na zrozumiały język. W dobie specjalizacji obecność takiego "bufora" między nauką a publiką może okazać się niezbędna - w USA i Europie Zachodniej stało się to już standardem. Oczywiście trzeba brać pod uwagę realia polskiej nauki - mogłoby to oznaczać np. wspólne prowadzenie (i utrzymywanie) takiego "biura popularyzatorskiego" przez kilka placówek badawczych. W przypadku tak ważnej i tak kontrowersyjnej dziedziny jak biotechnologia wydaje się to ze wszech miar uzasadnione.




Słowa klucozwe: GMO, rośliny genetycznie zmodyfikowane, genetyczne modyfikacje roślin, inżynieria genetyczna, biotechnologia, rośliny transgeniczne

Zobacz inne informacje o GMO!

Organizmy modyfikowane Genetycznie GMO» Rośliny transgeniczne
» Zwierzęta transgeniczne
» Kontrowersje, dyskusje, za i przeciw GMO
» Metody tworzenia, modyfikacji organizmów GMO
» Kukurydza Bt GMO - odmiana MON 810 firmy Monsanto
» Strefy wolne od GMO » Raport - produkcja GMO na świecie 2006