ArtykułyGMOSłownikPracaStudiaForum
Aktualności:Organizmy transgeniczne, GMOKlonowanieKomórki macierzysteNowotwory, rakWirusologia, HIV, AIDSGenetykaMedycyna i fizjologiaAktualności biotechnologiczneBiobiznes

Dlaczego Chiny mogą stać się światowym potentatem w dziedzinie biotechnologii?

Warunki polityczne, prawne, kulturowe a także niesamowity potencjał rozwoju ogromnego Kraju Środka sprzyjają naukowym odkryciom, a w szczególności w młodej i dynamicznej dziedzinie nauki, jaką jest biotechnologia. Chiny są niezwykłym politycznym tworem, eksperymentem, połączeniem komunistycznej dyktatury z wolnorynkową gospodarką, krajem, w którym władza wyznacza kierunek, a prywatna inicjatywa istnieje tylko w pewnych ustalonych z góry ramach. O obecnym, dopiero co rozpoczętym wieku XXI często mówi się, że będzie wiekiem biologii, a w domyśle głównie biotechnologii, Chiny mogą w przyszłości stać się jednym z głównych potęg naukowych. Trzeba zastanowić się, czy w kraju, w którym dobro państwa stoi ponad prawem jednostki rozwój nauki nie zepchnie człowieka i obywatela na dalszy plan nie tylko w Chinach, ale także na całym świecie.

Nie można Kraju Środka określić państwem prawa w oparciu o europejskie standardy, Stany Zjednoczone Ameryki i Unia Europejska poprzez rozwinięte kontakty gospodarcze akceptują chińskie obozy pracy i wysokie kary więzień dla politycznych dysydentów. Chiny są pełnoprawnym członkiem szeroko pojętej wspólnoty narodowej i mimo oczywistych zastrzeżeń co do wymiaru sprawiedliwości, jest to kraj z rozwiniętym systemem prawnym ujmującym także w pewne ustawowe ramy biotechnologię. Rozwój biotechnologii zielonej(zmodyfikowane genetycznie uprawy) nie napotyka większych przeszkód zarówno w kwestii tworzenia nowych genetycznie zmodyfikowanych roślin jak i w importowaniu technologii i produktów zawierających GMO. Należy podkreślić, że Chiny, podobnie jak i Europa stoją daleko w tyle za St. Zjednoczonymi w tworzeniu nowych upraw, natomiast wprowadzanie gotowych upraw roślin, głównie firm Monsanto i Cargill następuje dynamicznie i przynosi tamtejszemu rolnictwu znaczne zyski. Inwestycje firm amerykańskich w rynek chiński jest dość ryzykowne, na przykład dwie wcześniej wspomniane firmy poniosły olbrzymie straty w wyniku zmian w warunkach eksportu do Chin, wstrzymany został na kilka miesięcy niemal cały transport soi transgenicznej. Także problemem we wczesnym okresie rozwoju technik modyfikacji organizmów było nieuznawanie patentów firm zachodnich, w ostatnich latach poczyniono jednak w tym względzie olbrzymie postępy i ryzyko wynikające z kradzieży własności intelektualnych jest minimalne(nie rozważamy tu zwykłego piractwa). W bieżącym roku Chiny jako członek WHO zobowiązane były uznać międzynarodowe prawo patentowe(tzw. TRIPS) Rozwój białej(spożywczej) biotechnologii podobnie jak w większości krajów rozwiniętych nie napotyka większych problemów natury prawnej, największe możliwości rozwoju Chiny upatrują jednak w rozwoju biotechnologii czerwonej(medycznej) i w rozwoju tej gałęzi biotechnologii doszukiwałbym się największych zagrożeń. Co może zaskakiwać, Chiny są krajem, który bardzo wcześnie, bo już w 1998 roku wydał zakaz klonowania w celach reprodukcyjnych, natomiast dopuszcza klonowanie w celach terapeutycznych.

Rozwój biotechnologii w Kraju Środka nie napotyka większych oporów ze strony społeczeństwa, tak jak ma to miejsce w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Jest tak z dwóch powodów: w Chinach nie istnieje społeczeństwo obywatelskie i jest prawdziwą socjologiczną i geopolityczną zagadką, czy kiedykolwiek powstanie; kultura i mentalność większości krajów dalekiego wschodu jest w porównaniu z kulturą zachodnią pozbawiona krytycznego myślenia. Ewentualnych ograniczeń rozwoju nauki w bardziej kontrowersyjnych aspektach doszukiwać należy się głównie w zewnętrznych naciskach politycznych, a nie w odśrodkowych ruchach narodowego sprzeciwu. Chiny świadome swego gospodarczego potencjału, szczególnie w dziedzinach kontrowersyjnych etycznie tworzą wizerunek państwa świadomego zagrożeń i możliwości nowych technologii, ale nie jest jednocześnie państwem, które gra całkowicie w otwarte karty. Polityka chińska nastawiona jest głównie na sukcesy naukowe, które mogą posłużyć, jako propagandowe hasła, jak to miało miejsce z niewątpliwym sukcesem zsekwencjonowania genomu ryżu. Dopóki wysiłki naukowców i przemysłu Kraju Środka skupiać będą się na tego typu jawnych i niewątpliwie pożytecznych badaniach, dopóty jest możliwe wciąganie Chin w orbitę międzynarodowych projektów naukowych, które będą pod względem etycznym akceptowane we wszystkich rozwiniętych krajach globu. Jedną z nielicznych a także mało opiniotwórczych grup społecznych, która sprzeciwia się rozwojowi biotechnologii jest ortodoksyjna grupa taoistów i buddystów, którzy w szczególności sprzeciwiają się transgenicznym roślinom, w których aktywne są geny pochodzenia zwierzęcego.

Jeśli chodzi o finansowe podstawy rozwoju chińskiej biotechnologii mogą wydać się one wręcz śmieszne w porównaniu z amerykańskimi, prawie wszystkie przedsięwzięcia naukowe inicjowane są przez instytucje rządowe i finansowane z budżetu, podczas gdy w większości rozwiniętych państw największy wkład w rozwój biotechnologii ma sektor prywatny. Kraj Środka przeznacza dużą część swojego PKB na rozwój nauki, w szczególności nowoczesnych technologii, takich jak biotechnologiczne, a należy tu wspomnieć, że jest to jedno z najszybciej rozwijających się państw świata. W raporcie ekonomicznym Ernsta i Younga z końca 2004 roku chiński przemysł biotechologiczny oceniany jest na drugi największy w rejonie Azji po australijskim, zatrudniano około 50 tysięcy ludzi w ponad 500 firmach, w tym co należy podkreślić w większości w sektorze biotechnologii medycznej. Pieniądze to jednak nie wszystko, możliwości rozwoju chińskiej gospodarki wynikają również w dużym stopniu z niskich kosztów pracy oraz bardzo dobrej darmowej edukacji. Bardzo silnym atutem i czynnikiem rozwoju w szczególności biotechnologii medycznej jest olbrzymia i zróżnicowana genetycznie populacja Kraju Środka. Badania skupiają się na funkcjonalnej genomice i terapii genowej, niewiele ludzi wie, że Chiny były pierwszym krajem na świecie, który dopuścił do użytku terapię genową, konkretnie produkt nazwany Gendicine zawierający adenowirusa z wklonowanym genem p53 używanym w leczeniu nowotworów głowy i szyi. Duża populacja tego kraju oznacza również bardzo chłonny rynek zbytu, co dotyczy wszystkich gałęzi biotechnologii, szanse zwrotów kosztów inwestycyjnych wzrastają wraz z prawdopodobieństwem dotarcia do większej grypy odbiorców.

Panuje dosyć powszechna opinia, że większość chińskich naukowców przebywa i pracuje poza ojczyzną, głównie w Stanach Zjednoczonych, jest to w dużym stopniu prawda, ale w ostatnich latach obserwuje się falę powrotów naukowców, którzy kuszeni są wizją pensji na zachodnim poziomie i prestiżowych stanowisk Dobrym przykładem w tym względzie jest osoba Yang Huanming’a, który po pracy w Stanach Zjednoczonych i na starym kontynencie powrócił do ojczyzny i został dyrektorem Pekińskiego Instytutu Genomiki, placówki naukowej, która za jego kadencji osiągnęła wielkie sukcesy, udział w projekcie sekwencjonowania ludzkiego genomu i zsekwencjonowanie w całości genomu ryżu. Chińska biotechnologia najwięcej inwencji i oryginalności wykazuje niewątpliwie w aspektach medycznych, terapeutycznych, poza wspomnianą wcześniej terapią genową należy także wspomnieć o produkcji przeciwciał, badaniami nad wirusem wywołującym SARS a także nad komórkami macierzystymi, zarówno tymi pobieranymi od dorosłych jak i embriogenicznymi. Bardzo interesującym przykładem badań są przeprowadzane w Szanghaju przez panią doktor Sheng Huizhen próby generowania komórek macierzystych ludzkich poprzez transfer ludzkiego jądra do cytoplastu(komórka pozbawiona jądra) komórki jajowej królicy. Pani Sheng, podobnie jak wyżej wspomniany Yang Huanming powróciła do ojczyzny z zagranicy, sprowadzanie naukowców o doświadczeniu i obyciu w świecie zachodnim, wiązać się może z zaszczepieniem na gruncie chińskim obowiązujących w zachodnich krajach „czystych reguł gry” i pewnej naukowej mentalności. Tego typu powroty uznałbym za bardzo pozytywny sygnał.

Za najbardziej prawdopodobną z konsekwencji ewentualnego przeniesienia środka ciężkości biotechnologii do Chin uznałbym zmianę światopoglądową, przesunięcie granicy moralności w kwestiach zasadniczych dla kultury zachodniej. Może już nawet za kilkanaście lat słowa takie jak życie, czy człowieczeństwo będą miały nieco inne znaczenie. Nie ulega wątpliwości, że prawo ustanawiane jest zgodnie z sumieniem ludzi je tworzących i oczywistym jest, że Kraj Środka może rozwijać się poza granice wyznaczane przez prawa innych, bardziej konserwatywnych w tych aspektach państw. Przykładem może być wspomniana wcześniej dr Sheng, która wróciła do Chin, żeby szukać wolności intelektualnej, wróciła do centralistycznie, autorytarnie rządzonej ojczyzny, żeby móc bez prawnych ograniczeń rozwijać kontrowersyjne prace nad komórkami macierzystymi. Jak już wcześniej wspomniano, Chiny bardzo wcześnie zakazały kontrowersyjnych badań nad klonowaniem w celach reprodukcyjnych, ale nauka ogólnie ma to do siebie, że rozwija się szybciej niż ludzie zdążą znaleźć odpowiednie ramy słowne, które mogłyby funkcjonować w języku powszechnym. Prawne zakazy dotyczące kontrowersyjnych metod biotechnologii dają społeczeństwu złudne poczucie bezpieczeństwa, ale prawda jest taka, że rozwój klonowania ludzkich embrionów ma największe szanse nastąpić właśnie w Kraju Środka. W 2003 roku amerykański politolog Francis Fukuyama w przewidywaniach magazynu The Economist pisał iż w roku 2004 Chińczycy ogłoszą pierwsze udane klonowanie ludzkiego embrionu, z dużym prawdopodobieństwem tylko trochę się pospieszył. Świat zachodni ma ambicję stać na straży moralności w nauce, może tylko zostać postawiony w sytuacji bez wyjścia, etyczne ograniczenia zostawiają lukę, w którą Chiny wpasowują się idealnie. Zmiany światopoglądowe zdecydowanie nie nadążają za naukowymi i w społeczeństwach obywatelskich często nowe odkrycia napotykają społeczny opór, jak na przykład w przypadku GMO w Unii Europejskiej. Chińscy decydenci nie za bardzo mogą zrozumieć europejskie obawy przed genetycznie modyfikowaną żywnością i na zaistniałe w ostatnich latach problemy z eksportem do Unii produktów sojowych zawierających GMO reagują irytacją i niezrozumieniem. Mimo iż w sprawie kontrowersji w aspektach medycznych biotechnologii zdają się wykazywać większe zrozumienie, ciężko jest uwierzyć, że nie wykorzystają szans, które mają w tej dziedzinie, szczególnie że poza ewentualnymi wartościami użytkowymi byłby to również wielki sukces propagandowy Chińskiej Republiki Ludowej.

Jak wielkie zagrożenie dla środowiska niesie ze sobą imperialna polityka Kraju Środka przekonał się świat podczas budowy Wielkiej Tamy Trzech Przełomów, realizacja tego projektu zmieniła ekosystem na olbrzymim obszarze. Nic nie wskazuje na to, że Chińczycy mieliby się wykazać mniejszą ignorancją przy ocenie wpływu upraw roślin i hodowli zwierząt transgenicznych na środowisko. W społeczeństwach zachodnich a szczególnie na starym kontynencie, oceniający ewentualne negatywne wpływy popadają w skrajności, z jednej strony jest grupa radykalnych ekologów, a z drugiej nastawionych na zysk firm i zwykłych rolników, pomiędzy tymi dwoma zwalczającymi się obozami powinien rozsądzać naukowiec, biotechnolog. Problemem jest, że nauki biologiczne w odróżnieniu od dominującej w poprzednim stuleciu fizyki, są mniej przewidywalne, nie da się ich opisać wzorami, dlatego nawet najbardziej uczony naukowiec nie jest w stanie z całkowitą pewnością ocenić skutków niekontrolowanego rozprzestrzenienia genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Nie ulega jednak wątpliwości, że ocena ryzyka jest konieczna przed wprowadzaniem w życie projektów z użyciem GMO, jednak budowa tamy pokazała, że Chiny są zdolne odrzucić rację zdrowego rozsądku i kontynuować niebezpieczne projekty za wszelką cenę. Problemem jest także nieskuteczność pozarządowych organizacji, krajowe właściwie nie istnieją, a międzynarodowe nie mają wpływu na politykę państwa, boleśnie przekonała się o tym Greenpeace, której protesty i negatywna propaganda dotycząca upraw GMO nie wywołała żadnej krajowej debaty, ani ograniczeń w wprowadzaniu genetycznie zmodyfikowanych roślin. Co warto odnotować rolnicy w Kraju Środka stanowią aż 70% procent społeczeństwa i są to głównie ludzie bardzo biedni i w uprawach transgenicznych widzą dużą szanse na polepszenie swej sytuacji materialnej.

Patrząc na dynamiczny rozwój nauk przyrodniczych w ostatnich stuleciach ciężko oprzeć się wrażeniu, że biotechnologia „wypączkowała” z teoretycznych podstaw biologicznych podobnie jak fizyka atomowa z teoretycznych podstaw, jakie dawała klasyczna fizyka. Intensywne badania nad istotą materii w pierwszej połowie XX wieku doprowadziły do powstania śmiercionośnej bomby i jak wynika z bardzo interesującej książki Richarda Rhodes’a „Jak powstała bomba atomowa” tylko bardzo nieliczni naukowcy domyślali się na początku istnienia tak olbrzymiej mocy drzemiącej w jądrze atomowym. Bomba to spektakularny zabójca i w pewnym sensie sprawiedliwy, bo nie wybiórczy, za to biotechnologia daje możliwości wyławiania pewnych wad, i różnic genetycznych w olbrzymiej populacji, co w dzisiejszych czasach wykorzystujemy w celach medycznych, terapeutycznych. Wyobraźmy sobie wirusa, który zawiera wklonowany gen, zapewniający zjadliwość tylko w obecności pewnych markerów, na przykład receptorów błonowych charakterystycznych tylko dla jednej grupy etnicznej. Wąglik jako broń biologiczna w porównaniu do takiego konstruktu wydaje się po prostu śmieszny. Biotechnologia także może dać możliwość rozwoju ludzi o bardzo korzystnych cechach genetycznych, czyli bardzo stary mit o nadludziach, bajkowych herosach może będzie do urzeczywistnienia. Spiskowa teoria dziejów każe nam wierzyć, że takie próby i badania prowadzone są od dawna, faktem jest że dopiero od niedawna naukowcy zyskali narzędzia do prowadzenia tego typu projektów. Kraj Środka z jego olbrzymim potencjałem gospodarczym ma wielkie ambicję stać się w przyszłości światowym liderem, badania tego typu, budzące już nie tylko kontrowersje, ale i przerażenie, mają większą szanse rozwijać się w podziemiu, poza kontrolą opinii publicznej, w kraju autorytarnym, a jednocześnie dosyć bogatym, by tak kosztowne projekty prowadzić, niż w krajach zachodnich. Stany Zjednoczone i Europa mogą zostać zmuszone także do zejścia z biotechnologią do podziemia, podobnie jak w 40 latach z projektem budowy bomby atomowej Manhattan. Miejmy nadzieję, że jest to odległa i zbyt pesymistyczna wizja.

Oczywiście poza bodźcami do rozwoju biotechnologia chińska napotyka także na wiele problemów, do których trzeba zaliczyć duże ryzyko inwestycyjne związane z tego typu przemysłem, państwo zapewnia prywatnym przedsiębiorców zbyt mało zabezpieczeń i „dróg ewakuacyjnych” dla nieudanych projektów. Problemem są także krótkoterminowe oczekiwania inwestorów. Ciężar kierowania chińskim przemysłem biotechnologicznym spada na rządzących, a niekoniecznie muszą to być ludzie kreatywni i z otwartym umysłem. Państwo poza widocznymi postępami w zakresie tworzenia infrastruktury i zaplecza naukowego potrafi ciągle porządnie namieszać. Przykładem może być sprawa wirusa wywołującego SARS, chińscy naukowcy byli najbliżej zidentyfikowania i zsekwencjonowania jego genomu, ale względy bezpieczeństwa uniemożliwiły przeniesienie wirusa z zakażonych rejonów do Pekińskiego Instytutu Genomiki, biurokracja stanęła nauce na drodze i sukces przepadł bezpowrotnie na rzecz instytutu z Vancouver. Charakterystyczne jest także, że w kraju, gdzie swobodne i niezależne postawy i myślenie są źle widziane mało jest innowacyjnych pomysłów i może dlatego do mijającego roku 2005 za największy sukces Kraju Środka trzeba uznać zsekwencjonowanie genomu ryżu i nie umniejszając chińskich zasług jest to praca dość żmudna, żeby nie powiedzieć nudna i mało twórcza.

Złożoność problematyki chińskiej nie pozwala jednoznacznie określić perspektyw przemysłu biotechnologicznego ani kierunków, w których się rozwinie, największą przyszłość zdaje się mieć medyczna część tej nauki. Nie ulega wątpliwości, że Kraj Środka stoi przed ogromną szansą i pokusą rozwoju w rejonach naukowych, do których kraje cywilizacji zachodniej mają dostęp bardziej ograniczony, czy się w tych kierunkach rozwinie zależy w największym stopniu od postawy innych państw, staje się oczywiste, że w obecnych czasach unika się konfrontacji, które mogłyby popsuć gospodarcze stosunki z tak obiecującym krajem jak Chiny. Polityka światowa powinna bardziej iść w kierunku wciągania Kraju Środka w orbitę międzynarodowych powiązań i projektów naukowych, co przyniesie wzajemne korzyści i poczucie bezpieczeństwa. Na pytanie czy Chiny mogą stać się światowym potentatem w dziedzinie biotechnologii, trzeba odpowiedzieć: tak, mogą. Jakie mogą być tego konsekwencje: Bóg jeden raczy wiedzieć.

Bibliografia:
1.Li Zhenzhen, Zhang Jiuchun, Wen Ke, Halla Thorsteinsdóttir, Uyen Quach, Peter A Singer & Abdallah S Daar „Health biotechnology in China – reawakening of a giant”
2.Businessweek online: “How China Cracked the Rice Genome”
3.The Economist online: “Biotech’s yin and yang”