ArtykułyGMOSłownikPracaStudiaForum
Aktualności:Organizmy transgeniczne, GMOKlonowanieKomórki macierzysteNowotwory, rakWirusologia, HIV, AIDSGenetykaMedycyna i fizjologiaAktualności biotechnologiczneBiobiznes

W Polsce można opracowywać nowe, rodzime rośliny modyfikowane genetycznie - rozmowa z prof. W. Kaniewskim

"Polscy naukowcy mogą opracowywać w Polsce nowe, rodzime produkty transgeniczne, niemniej jedynym sposobem na ich komercjalizację jest kooperacja z firmami biotechnologicznymi, które są właścicielami patentów na metody modyfikacji i konstruktów genetycznych. Wiem jak trudna droga prowadzi od pomysłu do jego realizacji jako komercyjnego produktu. Opracowywanie nowych roślin transgenicznych nie jest proste, ale jak najbardziej możliwe. Wiem jak to zrobić i chętnie pomogę..." - rozmowa z prof. Wojciechem K. Kaniewskim, twórcą pierwszych roślin transgenicznych całkowicie odpornych na choroby wirusowe i pierwszych zastosowanych w praktyce.

Marcin Kawa: Aby opracować rośliny modyfikowane genetycznie wyjechał Pan do USA?

Prof. Wojciech Kaniewski: Tak, w 1986 roku, wtedy, gdy wyjeżdżałem ponownie na zaproszenie USDA (United States Department of Agriculture) w Polsce biotechnologia, która jest obecna w dzisiejszej formie jeszcze nie istniała. Opracowanie produktu, którym są np. rośliny transgeniczne byłoby wtedy w naszym kraju niemożliwe.Firma Monsanto prowadziła w owym czasie szeroko zakrojone poszukiwania wirusologa, który podjąłby się wyzwania stworzenia roślin odpornych na choroby wirusowe. Oferta została przesłana do USDA i mój ówczesny szef dr Peter Thomas polecił mnie. Możliwość podjęcia pionierskiej pracy w koncernie biotechnologicznym była bardzo interesująca. Chętnie przesłałem swoją aplikację, aby podjąć jak patrzę z perspektywy czasu to życiowe wyzwanie.

I dostał się Pan.

Tak, choć nie było łatwo. W czasie, kiedy byłem zatrudniany przez USDA rozwiązywałem problemy związane z epidemią wirusów w chmielu, później pracowałem nad rozwikłaniem mechanizmów chorób wirusowych ziemniaków.
Wszystkie z realizowanych projektów zakończyły się sukcesem, więc zainspirowało mnie to do podjęcia dalszej pracy dla Monsanto. Przeszedłem przez pion rekrutacji, gdzie egzaminowało mnie sześciu naukowców, pięciu z nich było, "za", więc otrzymałem dwuletni kontrakt, mogłem rozpocząć pracę.

Jak wyglądała praca w Monsanto?

Początkowo mój zespół składał się z czterech osób. Każdy z nas był specjalistą w innej dziedzinie. Na początek próbowaliśmy transformować tytoń i pomidory, aby otrzymać rośliny odporne na wirusa mozaiki tytoniu (TMV).
Pracę zawsze rozpoczynaliśmy od genów kodujących białko płaszcza wirusa, które względnie łatwo jest wyodrębnić, sklonować i wprowadzić do rośliny. Monsanto było już wtedy w posiadaniu patentu obejmującego używane metody, więc nie musieliśmy się nikogo pytać o zgodę, co znacznie przyspieszyło pracę i uzyskanie efektów.
Po roku mieliśmy już gotowe pomidory do doświadczeń polowych. Równolegle z nami drugi zespół prowadził pracę nad roślinami odpornymi na owady, trzeci nad odpornością na herbicyd. Byliśmy pierwsi, nasze pomidory jako jedyne były całkowicie odporne na wirusy, rosły niezakażone przez cały sezon. W roślinach kolegów z innych zespołów ekspresja genów po transformacji była zbyt niska stąd ich działania były jeszcze mało efektywne.
Problem z niską ekspresją genów w roślinach docelowych rozwiązał stosując syntetyczny gen dr Fred Perlak, też Polak z pochodzenia, pracujący w zespole starającym się uzyskać rośliny odporne na owady.

Dlaczego to Panu się udało?

Ponieważ ekspresja naturalnych genów wirusowych była wystarczająca a przed doświadczeniami na polu moje rośliny dosłownie bombardowałem wirusami. W przyrodzie takie warunki nie występują. Tylko te rośliny które przeżyły to ekstremum zostały wysadzone na pole. Były duże szanse, że eksperyment się powiedzie, ale pewności nie było.
Na uprawy polowe ma wpływ wiele innych bardzo różnorodnych czynników, których w warunkach laboratoryjnych nie da się uwzględnić. Na dodatek w warunkach polowych obserwuje się czasami spadek ekspresji genów, co obecnie bierze się pod uwagę przy opracowywaniu nowych roślin.
Były to pierwsze próby polowe z roślinami transgenicznymi i testy zostały uznane jako sukces.

A jak już osiągnął Pan założony cel?

Wszystko układało się świetnie i dostałem ofertę pracy na stałe. Załatwiono za mnie wszelkie formalności, których było w tamtych czasach bardzo dużo. Dostałem później również obywatelstwo amerykańskie.
Wiedzieliśmy już, że poprzez modyfikacje genetyczną można uodpornić roślinę na wirusy. Nie wiedzieliśmy jednak, co dalej z tym robić. Mieliśmy całkowicie wolną rękę przy wyborze kierunku badań, mogliśmy właściwie robić, co chcemy, nie mieliśmy jakichkolwiek ograniczeń finansowych.
Na początku lat *90, gdy już komercyjne produkty transgeniczne były w zasięgu ręki, stopniowo ubywało badań podstawowych. Cały tok badań został podporządkowany uzyskaniu produktów, a takiej swobody, jaką my mieliśmy na początku już później nikt nie doświadczył.
W tym okresie prowadziliśmy pracę nad wirusami o dużym znaczeniu ekonomicznym w uprawach pomidorów, ziemniaków, buraków cukrowych, pszenicy, bawełny i kukurydzy.

Jak się zmienił sposób pracy?

W okresie bardzo intensywnej pracy, silnie zorientowanej na pozyskiwanie nowych produktów zespół, którym kierowałem w Monsanto składał się z 15 osób. Muszę jednak przyznać, że to trochę za dużo, trudno mi było ich wszystkich ogarnąć. Moim zdaniem idealny zespół powinien składać się z 7-8 osób, po jednym lub dwóch specjalistach z każdej dziedziny.
W dobrym zespole jest miejsce dla osoby potrafiącej wyszukać i sklonować gen, innej od stworzenia konstruktu genetycznego, kolejnych od transformacji genetycznej, analityka, który sprawdzi poziom ekspresji DNA, RNA i białka, wirusologa, który oceni odporność, dalej osoby znającej się na uprawie, która przeprowadzi próby polowe. Osobna grupa zajmuje się problemami bezpieczeństwa i rejestracji produktu.

A jakie problemy Pan napotykał przy modyfikacjach?

Modyfikacje roślin, polegające na wprowadzaniu genów płaszcza wirusa w przypadku większości wirusów dawały dobre rezultaty. Obecność tych białek w komórkach zaburza cykl rozwojowy wirusa, a rośliny stają się dzięki temu odporne. Prawdziwym problemem w laboratorium są liczby. W przypadku jednych odmian gen był skuteczny w kilkunastu procentach stransformowanych roślin, a w innych już tylko poniżej jednego procenta. Jeśli ktoś zrobi tylko kilka roślin to może nie znaleźć wystarczająco dobrej do komercjalizacji.
Innym problemem jest produkcja obcego białka w zmodyfikowanych roślinach, która powinna utrzymywać się na takim poziomie, aby dawała odporność w każdych warunkach w czasie uprawy.
W praktyce, z kilkuset niezależnych transformantów wybieraliśmy kilka procent, które były zgodne z naszymi oczekiwaniami i mogły przejść do kolejnych etapów doświadczeń polowych. Specyficzność odporności to dodatkowy problem, ponieważ roślina odporna na wirusa hodowana w laboratorium wcale nie musi być odporna na polu. Wynika to m.in. z faktu, iż wirusy zmieniają się, mutują i czasami odporność na szczep, jaki posiadaliśmy w laboratorium nie gwarantuje skuteczności wobec tych, które występują w danym czasie w warunkach naturalnych.
Pole jest bardzo złożonym ekosystemem, występuje w nim mnóstwo organizmów żyjących w zależnościach, które nie da się w prosty sposób odtworzyć w laboratorium. Warunki atmosferyczne mają również wielkie znaczenie. Roślina zmodyfikowana genetycznie, która nie sprawdzi się na polu nie będzie mogła być oferowana rolnikom. Do tego dochodzą też dalsze badania związane z wprowadzeniem rośliny na rynek, tj. wpływu na środowisko i na zdrowie człowieka.

Czy aktualnie na świecie uprawia się rośliny z modyfikacją uodporniającą przed chorobami wirusowymi?

W USA i Kanadzie przez kilka lat były uprawiane ziemniaki, które mój zespół wykonał z podwójnymi modyfikacjami, czyli odporne na stonkę i wirusa Y ziemniaka, oraz przeciw stonce i liściozwojowi ziemniaka (PLRV). W tej chwili upraw tych już niema, ze względu na powstały konflikt z siecią McDonald’s. Sieć ta, będąca głównym odbiorcą transgenicznych ziemniaków, nagle zaprzestała ich skupu, co spowodowało, że rolnicy przestali je uprawiać na sprzedaż. Tak samo zrobiły także inne wielkie sieci, co doprowadziło do zaprzestania upraw na większą skalę. W tej chwili ziemniaki te są uprawiane lokalnie, na własne potrzeby rolników.
Natomiast rekordy popularności bije w USA transgeniczna papaja odporna na wirusa pierścieniowej plamistości papai (ang. papaya ringspot virus, PRSV). Na Hawajach, gdzie papaja jest podstawową rośliną uprawną, 80% plantacji to odmiany transgeniczne z tą odpornością.
Inną uprawianą rośliną transgeniczną, którą jest odporny na aż cztery choroby wirusowe kabaczek. Nie są to ogromne uprawy, ale dość istotne. W Europie w ogóle nie uprawia się roślin transgenicznych odpornych na choroby wirusowe.

A które rośliny potencjalnie można by było uodpornić na wirusy?

W Polsce mogą być to ziemniaki i burak cukrowy. W innych krajach pomidory. Włochy zleciły Monsanto opracowanie pomidora odpornego na wirusy. Projekt zakończył się sukcesem po pięcioletnim okresie badań polowych. Niestety ze względu na silny lobbing przeciwników GMO nie zdecydowano się na rozpoczęcie tych upraw.
Agencje rządowe wielu krajów rozwijających się zgłosiły się do Monsanto o pomoc w zabezpieczeniu ich kluczowych upraw przed wirusami. Pomagamy krajom Afryki w uzyskaniu słodkiego ziemniaka i manioku odpornych na wirusy oraz kukurydzy i bawełny odpornych na owady a w krajach Azji pracujemy nad papają, kukurydzą, bawełną i pomidorem. Meksykowi, Rosji, Bułgarii i Rumunii pomagamy w uodpornieniu ich lokalnych odmian ziemniaków.

Dlaczego rośliny transgeniczne mają aż tylu przeciwników?

Nie wiem, nie rozumiem ich obaw. Najczęściej wynika to z braku wiedzy. Nowych odmian roślin konwencjonalnych nie bada się tak dokładnie jak roślin transgenicznych. Pomijam już tzw. żywność ekologiczną, której nie bada się w ogóle, i którą ja osobiście bałbym się z tego powodu jeść. Rośliny modyfikowane genetycznie są przynajmniej tak samo bezpieczne jak niemodyfikowane genetycznie, a zarazem zdrowsze i bardziej opłacalne w uprawie, z uwagi na spadek użycia środków ochrony roślin.
Co ciekawe, przeciwnicy roślin transgenicznych często błędnie nazywają je mutantami by wyolbrzymić obawy. Ci sami ludzie nie protestują przeciw uprawie prawdziwych mutantów, bardzo popularnych od lat na naszych polach.
Propagowanie upraw ekologicznych jest dla mnie niezrozumiałe. To tak, jakbyśmy cofnęli się z technologią o 100 lat. Uprawy te dają niższe plony, są pracochłonne a więc drogie, dopuszcza się stosowanie pestycydów tradycyjnych lub „naturalnych” dawno wycofanych z rolnictwa i wcale nie muszą być dla konsumenta zdrowsze. W USA statystyki notują najwięcej zatruć, nawet śmiertelnych właśnie żywnością organiczną, głównie obecnymi w tej żywności bakteriami i mykotoksynami. To się zdarza, gdyż żywność ekologiczna jest dopuszczona do obrotu i konsumpcji bez testowania. Przypadku zatrucia żywnością transgeniczną jeszcze nigdy nie stwierdzono, a uprawia się jej wielokrotnie więcej niż organicznej.

Jak przekonać rolnika do upraw transgenicznych?

W Stanach Zjednoczonych z przekonaniem do wyższej opłacalności uprawy ziemniaków transgenicznych odpornych na stonkę i wirusy poradzono sobie w bardzo prosty sposób. Podliczano koszty użycia pestycydów, paliwa, oprysku za ostatnie 5 lat, przez konkretnego rolnika. Średni, roczny koszt stosowania pestycydów dzielono na pól. Jedna połowa wędrowała do Monsanto, w zamian za sadzeniaki transgeniczne, druga połowa stawała się zyskiem rolnika. To samo można zrobić w Europie, w Polsce. Może zyski, z uwagi na charakter polskiego rolnictwa, nie byłyby tak duże jak w USA, jednak obu stronom na pewno by się to opłacało. Poza tym rolnik uzyskuje dodatkowy dochód poprzez wyższe plony i lepszą jakość produktu.

Jak przekonać konsumenta, aby nie bał się GMO?

Przede wszystkim drogą edukacji. Konsument musi zrozumieć, że ta żywność jest wszechstronnie przebadana i bezpieczna. Konsument musi wiedzieć o zmniejszonych dawkach pestycydów, których ma prawo nie lubić.
Amerykańskiego konsumenta najłatwiej przekonać ceną, zwykle niższą od żywności tradycyjnej i dużo niższą od żywności ekologicznej.
Konsument powinien znać korzyści z uprawy roślin transgenicznych dla środowiska i wiedzieć o ogromnej oszczędności energii wynikającej ze specyfiki tych upraw, związanej z ograniczeniem orki i oprysków.
Konsument musi być poinformowany o wyższych plonach i lepszej ich jakości, co jest związane z potrzebą mniejszej ilości ziemi pod uprawę.
Wreszcie myślę, że najzagorzalszych przeciwników przekonają nowe produkty o poprawionych wartościach żywieniowych, takie jak rośliny oleiste z korzystniejszym składem kwasów tłuszczowych, rośliny produkujące konieczne dla ludzi witaminy a nawet omega-3 kwasy.

Jakieś ciekawostki?

Coraz więcej odzieży jest produkowane z transgenicznej bawełny. Czy noszenia jej też należy się bać? A jeśli tak, to nie powinno się bez rękawiczek dotykać banknotów Euro, produkowanych z papieru zawierającego transgeniczną bawełnę.
Ogólnoświatowa organizacja programowo szykanująca GMO zamówiła karty kredytowe z biodegradowalnego plastiku – biopol. To ukłon w kierunku ochrony środowiska! Niestety, biopol jest produkowany z transgenicznego rzepaku. Opakowania plastikowe samorozkladające się zaczyna produkować firma Brytyjska z transgenicznej kukurydzy. Czy przeciwnicy GMO będą je używać?
Czy przeciwnicy GMO rozumieją, że konsumując powszechnie rośliny porażone wirusami zjadają średnio milion razy więcej białka wirusowego niż jedząc roślinę odporną, zabezpieczoną transgenem. Dlaczego nikt nie protestuje przeciwko serwowanej nam żywności porażonej wirusami?
Przeciwnicy GMO protestują przeciwko olejowi z transgenicznego rzepaku lub soi, wódki z transgenicznych ziemniaków i cukru z transgenicznych buraków, choć nie sposób w nich wykryć żadnego DNA czy białka z transgenu. Widziałem laboratoria analizujące oleje i cukier na obecność obcego DNA, stwierdzając, że po zanalizowaniu tysięcy próbek nic nie znaleźli! Kto i po co płaci za tak nonsensowne badania?

Jak ktoś zyska, to ktoś inny traci.

Tak, i to jest jeden z powodów, dlaczego Europa jest negatywnie nastawiona wobec GMO. Mamy tutaj bardzo dużo firm produkujących środki ochrony roślin. Wprowadzenie roślin transgenicznych spowodowałoby spadek ich stosowania. W przypadku roślin odpornych na herbicydy, zarówno roślina jak i wyspecjalizowany herbicyd są dostarczane przez koncern biotechnologiczny, więc na sprzedaży roślin GMO w Europie zarabiałyby głównie firmy amerykańskie.

Może istnieje jakaś alternatywa np. rośliny produkujące leki?

Takie rośliny z pewnością budziłyby mniej kontrowersji. Rejestracja takich leków byłaby jeszcze trudniejsza niż żywności. Dzisiaj niestety nie widzę jakichkolwiek perspektyw tworzenia produktów transgenicznych w Polsce.
Do opracowania od podstaw produktu transgenicznego, wymyślając coś zupełnie nowego, co nie zostało jeszcze opatentowane, potrzebne są kolosalne pieniądze i sztab specjalistów.
Zespół ten musiałby opracować własne metody modyfikacji, konstrukty genetyczne, dalej należałoby je opatentować, a po otrzymaniu produktu także przeprowadzić bardzo kosztowne badania bezpieczeństwa wymagane przez prawo.
To w Polsce na dzień dzisiejszy nie jest możliwe. Nie ma pieniędzy na takie inwestycje. Całkowicie polski produkt agrobiotechnologiczny u nas na razie nie powstanie.

Nie ma żadnych szans na opracowywanie GMO w Polsce?

Polscy naukowcy mogą opracowywać w Polsce nowe, rodzime produkty transgeniczne, które będą wprowadzone na rynek, w kooperacji z firmami, które są właścicielami patentów na metody modyfikacji i konstrukty genetyczne. Czyli tak jak to się teraz odbywa w Rosji, Bułgarii, Rumunii oraz w wielu krajach Ameryki Południowej, Afryki i Azji. Niestety wielu polskich naukowców jest zbyt dumnych, aby godzić się na taką współpracę, są to dla nich zbyt mało „naukowe” działania. Oni chcieliby pracować nad nowatorskimi „odkryciami naukowymi”, opracowywać wszystko od podstaw tylko pytanie, w jakim celu?
Niestety, ale odnoszę wrażenie, że przeciętny polski naukowiec wręcz stroni od praktyczności. Opracowanie produktu dla polskiego rolnika nie jest uznawane jako osiągnięcie naukowe. Jeżeli to się nie zmieni przez pokolenia będą prowadzone badania nad roślinami transgenicznymi, z których nie będzie żadnych produktów. Znam aktualnie prowadzone projekty i wiem, z jakich metod powinno się korzystać a z jakich się korzysta, i mogę śmiało powiedzieć, że nic praktycznego z tego nie będzie. W pewnym momencie musi być jednak szansa na praktyczny produkt. A w Polsce niestety jak na razie takiej szansy nie ma.

Ale w Polsce aktualnie prowadzi się wiele badań nad roślinami transgenicznymi.

Tak, ale jak to już podkreślałem nie kładzie się nacisku na otrzymanie praktycznego, komercyjnego produktu. Sądzę, że jest to również wynikiem bardzo niesprzyjającej sytuacji politycznej. W kręgach rządowych brak jest kompetentnych osób mogących realnie ocenić korzyści płynące z wdrażania roślin transgenicznych i opracowywania nowych, ulepszonych odmian. Tyle mówi się na temat bezpieczeństwa energetycznego Państwa a mało, kto wie jak bardzo realne jest opracowanie roślin transgenicznych, z których można pozyskać surowce do produkcji tańszych biopaliw.
Ostatnie działania polskiego rządu wchodzą już na drogę absurdu i jestem przekonany, że tracimy na tym my wszyscy. Sprawa jest tym bardziej niezrozumiała, że podpisując traktaty akcesyjne zaakceptowaliśmy rozwiązania prawne Unii Europejskiej i działania rządu mogą doprowadzić do lawiny procesów odszkodowawczych, które pokryjemy z własnej kieszeni.

Na koniec chciałbym powiedzieć, że Polska, która mogła być pionierem w nowoczesnej uprawie i biotechnologii roślinnej zostaje na szarym końcu europejskiej społeczności. Nawet nie musząc akceptować wszystkich roślin transgenicznych powinniśmy zastanowić się, które rośliny są dla nas strategiczne i najbardziej cenne i zezwolić na ich uprawę. Wprowadzanie obligatoryjnego zakazu w stosunku do GMO spowoduje, że nasz kraj stanie się zaściankiem Europy.

Dziękuję za rozmowę

Dziękuję również.


Rozmawiał Marcin Kawa

-----

Prof. dr hab. Wojciech Kazimierz Kaniewski
Twórca pierwszych roślin transgenicznych całkowicie odpornych na choroby wirusowe. Ukończył chemię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; doktorat z biochemii uzyskał na IBB-PAN w Warszawie; habilitację z biotechnologii na Akademii Rolniczej w Poznaniu; w maju 2006r z rąk Prezydenta RP odebrał nominację profesorską.
Większość swojej kariery spędził poza krajem, mimo że jest bardzo z nim związany. Obecnie konsultuje na Thomas Jefferson University w Filadelfii, University of Missouri i w kilku czołowych firmach amerykańskich.
Pomaga lokalnie w opracowywaniu roślin odpornych na choroby wirusowe w krajach Afryki, Azji, Europie i obu Ameryk.
Ściśle współpracuje z wieloma ośrodkami naukowymi w Polsce.
Jest autorem ponad 400 publikacji, patentów i doniesień.

Komentarze

bez bez | 2009-01-12 17:01:32
to jest bez sensu

maro | 2009-05-13 09:22:58
sam jestes bez sensu.. jak najbardziej popieram profesora.
takie rosliny sa alternatywa dla swiatowego rolnictwa. szkoda tylko ze nasza wladza tego nie widzi..

Rycho | 2010-01-29 13:16:54
A co z doktoratem w Instytucie Ochrony Roślin w Poznaniu? Czy to tylko jedna nieścisłość?

STAN55 | 2010-12-04 00:46:42
Panie profesorze, mówi pan to co panu karzą, bardzo rzadko używa pan szarych komórek.Dziwie się panu z pańskimi tytułami naukowymi?????albo jest pan zdrajcą, albo dobrze płatnym fanatykiem ,bo jakim prawem neguje pan rośliny dane nam przez Boga,przecież oszołomów i zbrodniarzy z MONSANTO nie było przy stwarzaniu świata.Historia zna dobrze różnego rodzaju idiotów i wynaturzeńcow walczących z Bogiem.Zawsze doprowadzali ludzkość do ogromnych tragedii.Czy chce pan zapisać się w historii jako zbrodniarz???

Kano | 2010-12-09 13:03:26
Co za bzdura. Obejrzycie sobie filmik
http://www.youtube.com/watch?v=2IiZ4cqY7x0&feature=related
Tam są 4 części jest łanie pokazane czym jest GMO i czym się kierują producenci GMO. Są też wypowiedzi pracowników Monsanto, urzędników itd. Warto obejrzeć

student | 2011-06-26 22:18:40
ja jakoś nie ufam ludziom którzy prowadzą zajęcia pod wpływem alkoholu albo na kacu, a na dodatek molestują studentki